Rozmowa z Piotrem Wiśniewskim, dyrektorem Festiwalu Filmowego Offeliada.
Być kinomanem wcale nie jest łatwo. Z jednej strony nie trzeba mieć kina w swoim mieście, żeby mieć dostęp do najróżniejszych produkcji, ale z drugiej trudno o powszechną edukację filmową. Czy festiwale pełnią taką rolę czy raczej trafiają na nie wyłącznie pasjonaci?
Festiwal to przede wszystkim Święto Kina. Okazja do spotkania Twórców z Publicznością. Rzecz jasna, że znakomita większość widzów pokazów konkursowych i tych specjalnych to miłośnicy „ruchomych obrazków”, ale z roku na rok obserwujemy coraz większy udział pozostałych mieszkańców Gniezna i jego okolic. W dużej mierze staramy się tak dopasowywać program festiwalu, aby każdy mógł znaleźć coś dla siebie.
Jak od początku Offeliady zmieniała się jej rola, miejsce na mapie kulturalnej Gniezna i filmowej Polski?
Polska festiwalami stoi. Każdego roku odbywa się kilkadziesiąt mniejszych i większych imprez filmowych. Wiele z nich to uznane międzynarodowe wydarzenia. Naszą Offeliadę zaliczyłbym do tych mniejszych przedsięwzięć, cały czas na ścieżce rozwoju i zdobywania publiczności. Między innymi właśnie dlatego każde odwiedziny Offeliady przez naszych znakomitych Jurorów traktujemy jako niemały zaszczyt. Mały budżet, a wynikający z tego zasięg Offeliady nie wyklucza ogromnej pasji i zaangażowania zespołu przygotowującego każdą jej edycję. Jeśli chodzi o życie kulturalne Gniezna, to jestem przekonany, że Offeliada znalazła już w nim swoje miejsce i może pretendować do miana jednej z wizytówek pierwszej stolicy Polski.
fot. Anna Farman
A pewnego rodzaju energia, sposób kręcenia filmów, ich tematyka, festiwalowa atmosfera – czy tutaj na przestrzeni lat da się zauważyć zmiany?
Obserwuję polskie kino niezależne od kilkunastu lat i myślę, że można pokusić się o kilka ogólnych stwierdzeń. Przede wszystkim zmieniła się tematyka. Bardzo rzadko spotykamy się dziś z kinem gatunkowym, a jeśli się już taki obraz pojawia, to twórcy starają się znaleźć i w tej materii własną drogę. Na szczęście epigonów amerykańskiego kina klasy „B” czy „C” jest coraz mniej. Z drugiej strony rośnie udział obrazów o ambicjach komentarza do otaczającego nas świata. Twórcy nie boją się już podejmować aktualnych kwestii społecznych i przyglądać krytycznie naszej rzeczywistości. Na całe szczęście kino niezależne nie straciło najważniejszej swojej przewagi nad kinem „głównego nurtu”: szczerej i nieskrępowanej rozmowy z widzem oraz autorskiego charakteru.
Praktycznie od początku zamysłem jest zapraszanie do jury nie tylko twórców filmowych. Czy to sprawia, że werdykty są bardziej zaskakujące? A może jest sposobem na dotarcie do innej publiczności?
To, że zapraszamy do Jury nie tylko uznanych twórców filmowych, wynika z misternego zamysłu. Chcemy, aby werdykt, który z Gniezna pójdzie w świat, był wypadkową nie tylko spojrzenia profesjonalistów, ale także wypływał z wrażliwości na film jako wypowiedzi artystycznej. Dlatego w gronie naszych jurorów znajdziemy artystów plastyków, performerów, muzyków, krytyków filmowych czy ludzi teatru. Już samo przyglądanie się ich dyskusji nad filmami i „ucieraniu” werdyktu jest fascynującą przygodą.
fot. Anna Farman
Tegoroczna edycja: co jest najwyższym wyzwaniem i wobec czego masz największe nadzieje?
Największym wyzwaniem jest oczywiście zrealizowanie „Mapy Drogowej XII Offeliady” – a więc wszystkich punktów programu – ku zadowoleniu publiczności, naszych Gości i Jurorów. A nadzieja? A każda następna Offeliada była jeszcze lepsza!
Rozmawiała Iza Budzyńska
Fot. Anna Farman