Rozmowa z Martą Prus, jurorką Jury Głównego 12. Offeliady, reżyserką i scenarzystką nagradzanego filmu dokumentalnego „Over the limit”.
W jaki sposób sprawić, że bohaterowie dokumentu pokazują autentyczne emocje? Czy to zawsze jest długotrwałe oswajanie z kamerą i budowania relacji?
Nie mówiłabym, że mam jakiś sposób, bo to bo oznaczało wyrachowanie. Myślę, że to polega na tym, że reżyser jest szczerze, głęboko zainteresowany drugą osobą, bohater odczuwa, że te intencje są czyste i kamera w takiej relacji trochę nie istnieje. Pracując ze swoimi bohaterami, nigdy nie miałam sytuacji, gdy na widok kamery coś się w tym bohaterze zmienia. Nie wiem, czy to było tak, że już wystarczająco komfortowo się ze mną czuł. W międzyczasie pewnie mówiłam o tym, że kiedyś przyjdę z kamerą, proszę, żeby w nią nie patrzył, ale nic więcej. Natomiast podstawową rzeczą jest, żeby i bohater i reżyser się lubili.
fot. Anna Farman
W jaki sposób wybierasz bohaterów do swoich filmów? Kierujesz się intuicją?
Tak, to jest decyzja czysto intuicyjna, wynika z samej sympatii i serce mi po prostu mówi, kogo wybrać. Ale też racjonalnie sobie projektuję pewne wydarzenia, staram się wybrać bohatera w odpowiednim momencie jego życia, spodziewając się, że to to życie będzie się za chwilę dynamicznie zmieniało czy rozwijało.
Czy wracasz do swoich bohaterów, sprawdzasz, co u nich słychać?
Tak, oczywiście, chociaż intensywność relacji nie jest już taka sama jak podczas kręcenia filmu. To są takie relacje, że nawet bym chciała, żeby były takie, jak z przyjaciółmi. To są osoby, które zawsze będą wyjątkowe w moim życiu i zawsze mogą na mnie liczyć. Mam rodzaj miłości dla każdej z moich postaci. Interesuję się nimi i chociaż nie jest to tak, żebym co chwilę się z nimi kontaktowała, to są w moim sercu.
Szukasz raczej rzeczy uniwersalnych czy osobistych opowieści?
Myślę, że szukam osobistych opowieści, które dają się uniwersalizować, z których można zrobić metaforę – żeby film był zrozumiały dla szerszej publiczności, nie tylko dla mnie i dla jego bohatera.
fot. Anna Farman
Jak po pierwszym dniu sesji konkursowych oceniasz poziom offeliadowych filmów?
Jest bardzo nierówny, obok filmów profesjonalnych – nie chodzi o poziom realizacji, a o świadomość reżyserską – są też robione zupełnie inaczej. Nie oceniam pod względem tego, czy w niezależnych filmach – w porównaniu z tymi ze szkół filmowych – są gorsi aktorzy czy scenografia, bo wiadomo, że na to nie ma pieniędzy. Szukam umiejętności opowiadania historii. Film nie musi być doskonale zrealizowany, ale musi nieść jakąś historię, musi być koherentny na poziomie swojej formy. Zwracam uwagę na względy czysto narracyjne. Jeżeli ktoś nie jest po szkole filmowej, nie ma pieniędzy na realizację filmu, na jego miejscu stawiałabym na dokumenty, tam sam świat jest już stworzony. Oceniając, szukam filmu, który coś we mnie zostawi, który mnie przejmie.
Rozmawiała Iza Budzyńska
Fot. Anna Farman