Z Martą Dzido współtwórczynią dokumentu „Solidarność według kobiet” o kobietach Solidarności, które po transformacji ustrojowej usunęły się w cień, a ich losy nie były obecne w najnowszej historii Polski oraz mających premierę rok temu „Siłaczek” przypominających bojownice walczące o prawa wyborcze Polek ponad 100 lat temu, a także członkinią Jury Głównego, rozmawia Kamila Kasprzak-Bartkowiak.
– Jako jurorka na festiwalu filmów niezależnych występujesz po raz pierwszy. Jakie w związku z tą rolą towarzyszą Tobie wrażenia?
– Bardzo się cieszę, że mogę zobaczyć tak rozmaite filmy i podejścia artystyczne. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tym o czym opowiadają młodzi ludzie i w jaki sposób. Filmy są na bardzo wysokim poziomie i dzisiaj po obejrzeniu kilku bloków filmowych, dwa razy wzruszyłam się bardzo mocno, więc naprawdę jestem pod dużym wrażeniem.
– Na co dzień jednak stajesz po drugiej stronie kamery jako współautorka dokumentów o historii kobiet. Czy w konkursowych filmach na Offeliadzie szukasz może feministycznych i emancypacyjnych wątków?
– Dostrzegam takie wątki i to bardzo mnie cieszy. Dostrzegam tematykę związaną z postrzeganiem kobiet przez same siebie, z mierzeniem się z wyidealizowanym wzorcem kobiecości do którego mamy dążyć, a jednak nie chcemy, ale też akceptacją swojego ciała i siebie na tle upływającego czasu czy odchodzenia. Jednak, co również mnie cieszy, twórcy i twórczynie robią to w taki sposób, w którym nie moralizują i nie przedstawiają świata czarno-białego. Poza tym wykazują się poczuciem humoru i dystansem, gdzie nie ma takiej tematyki traum, doła czy niemożności wyjścia z jakiejś sytuacji. Jednym słowem dzieje się coś pozytywnego.
– Sama wybrałaś dokument jako formę filmowego wyrazu, natomiast w literaturze sięgasz po fabularny odpowiednik, czyli powieść. Dlaczego tak się działo?
– Prawda jest taka, że w literaturze też czerpię z rzeczywistości. To jest tak, że i w dokumencie i w filmie podejmuję tematy związane z kobiecością i te często omijane, zamiatane pod dywan czy nie opowiadane wcześniej. To jest coś co mnie interesuje i też często zadaję pytania o to dlaczego o pewnych rzeczach nie mówimy. Stąd w mojej twórczości temat i aborcji i zapomnianych kobiet w historii czy odkrywania seksualności i cielesności. Także filmy konkursowe, które tu zobaczyłam dotykają tych tematów w sposób niesztampowy i wykraczający poza powszechne myślenie o kobiecie w świecie.
– Jednak obecnie pracujesz nad scenariuszem swojej ostatniej książki „Frajda”, czyli jednak po dokumentach zrealizujesz fabułę? Jak odnajdujesz się w tej pracy?
– Ostatni film, który zrobiliśmy z Piotrem to jest dokument, ale fabularyzowany, więc mieliśmy szansę dotknąć pracy, gdzie na podstawie prawdziwych wydarzeń rekonstruowaliśmy sceny z udziałem aktorek, ale też aktywistek. To nasze doświadczenie dokumentalistów w kreowaniu fabularnych rzeczy bardzo nam się przydało, bo byliśmy w stanie pracować z osobami, które na co dzień nie są aktorkami i nie odgrywają scen, tylko w jakiś sposób tworzyliśmy sytuacje w które ludzie wchodzą. To było coś na zasadzie herstorycznej i tak bym chciała pracować żeby pokazać coś prawdziwego.
fot. Anna Farman