Podczas trwania festiwalu można było go zobaczyć chodzącego własnymi drogami, pogrążonego w myślach, opartego o barierkę przy wejściu z papierosem w dłoni. Na swoje konto na Instagramie wrzucał w relacjach rozmazany autoportret w windzie po 11 godzinach seansów, samotne zdjęcia na tle hotelowego wystroju w stylu glamour. Najwyraźniej bycie poetą wizerunkowo zobowiązuje. Bycie blogerem również.
Jakobe Mansztajn, juror Offeliady, który był bohaterem spotkania z widzami i czytelnikami w sobotni wieczór w Dobrym Browarze, ma dwa różne oblicza. Z jednej strony doceniany, nagradzany i tłumaczony poeta, który porusza niełatwą tematykę, a jednocześnie unikający pisania w pierwszej osobie, kryjący się za liryczną narracją. – Jestem zażenowany, gdy piszę w pierwszej osobie, bo nie wydaje mi się, żeby to, co ja mam do powiedzenia, było takie wyjątkowe. Dlatego postanowiłem, że będę tworzył sytuacje fabularne, kreował bohaterów – mówił zapytany o taki sposób pisania.
Z drugiej strony internetowy śmieszek, wraz z Rafałem Żabińskim parodiujący blogerki lajfstajlowe jako Make Life Harder, przemawiający do stażystów w korporacjach i żywiących się makaronem z keczupem studentów. Jakobe Mansztajn to także zapalony kinoman, więc jak opowiada, z zaproszenia na Offeliadę ucieszył się bardzo, choć musiał się upewnić, że e-mail podpisany nietypowym imieniem jednego z organizatorów to na pewno nie spam.
– Dla mnie to są wakacje – mówi o swojej obecności w festiwalu. – W Gnieźnie jeszcze nigdy nie byłem, filmy uwielbiam, jestem kinomaniakiem. Na studiach urywałem się z zajęć, żeby oglądać kilka jeden po drugim.
Dodaje, że pierwszy raz jednak ma okazję oglądać tyle filmów tak intensywnie i uważnie jeden po drugim. – Spodziewałem się, że to będą produkcje bardzo amatorskie, a okazuje się, że mamy do czynienia z profesjonalizmem w wielu wypadkach – podsumowuje swoje doświadczenia w tegorocznym jury.
Iza Budzyńska
fot. Anna Farman