DKF: “I wtedy… zostałem bandytą”

Z właściwym sobie spokojem i dygresjami, ale też pewnym rozdarciem pomiędzy filmem, a teatrem, poszukiwaniem artystycznych wyzwań czy sympatią dla publiczności, przebiegła rozmowa z ikoną polskiego kina, Andrzejem Chyrą.

Po raz kolejny, dzięki letniemu wyjściu w plener Dyskusyjnego Klubu Filmowego Offeliada oraz otwartości Latarni na Wenei, udało się zorganizować spotkanie z cenionym i znanym przedstawicielem X Muzy. Po zeszłorocznej wizycie budującego dopiero swój dorobek reżysera Krzysztofa Skoniecznego, przyszła pora na bardziej doświadczonego i uznanego aktora Andrzeja Chyrę. I choć pogoda w pierwszy czwartek lipca pogroziła niepożądanym deszczem, to zarówno organizatorzy, jak i odbiorcy uzbroili się w cierpliwość, która ostatecznie pozwoliła rozpocząć wydarzenie.

Na początek rozmowy, którą poprowadziła Alex Freiheit z Latarni i Stowarzyszenia Ośla Ławka, nie mogło oczywiście zabraknąć przedstawienia gościa, które tym razem nie odbyło się przez odczytanie jego biogramu, lecz bardziej przez… rapowy kawałek „Nicea” nagrany przez PRO8L3M, gdzie padają słowa: „Raperem jest Marcel, a gangsterem Andrzej Chyra”, w którym też wystąpił. Zresztą bohater spotkania po pierwszym pytaniu o to, jak to jest, że dziś bardziej traktowany jest jak celebryta i pytany często o życie prywatne, a nie o sztukę, odparł, że tych poza artystycznych pytań nie ma znowu tak dużo i to filmy, najpierw głównie „Dług”, zaś później „Komornik”, czy „Samotność w sieci”, uczyniły go rozpoznawalnym. Podkreślił też, że rola w „Długu” stała się kluczowa dla jego dalszej kariery i określiła jego aktorski profil. Ten fragment rozmowy podsumował stwierdzeniem, że skoro na amanta się nie załapał, to został bandytą.

Został też wywołany teatr i inne projekty, w które zaangażowany jest aktor. W teatrze bowiem Chyra gra zdecydowanie rzadziej niż na dużym ekranie, więc na pewno starannie dobiera role, a nawet ma swojego ulubionego reżysera, którym jest Krzysztof Warlikowski. Z tym ostatnim, a dokładnie sztuką „Tramwaj zwany pożądaniem”, która była wystawiana w Paryżu, wiązała się choćby anegdota o podbitym oku aktora, którego nie nabawił się wbrew pozorom podczas bójki, lecz uderzenia o szafkę i z którym to musiał wyjść na scenę.

Pozostając jeszcze przy teatrze, to nasz gość chętnie opowiedział także o swojej tegorocznej wizycie jako widz na poznańskim Festiwalu Malta, gdzie miał okazję zobaczyć m.in. operę Agnieszki Smoczyńskiej. Opera bowiem, to kolejna pasja Andrzeja Chyry. Podjął się nawet reżyserii opery Pawła Mykietyna „Czarodziejska góra” według powieści Thomasa Manna. Jak przyznał, było to duże wyzwanie, ale jak mawiają, „kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana”, a może nie jest… Andrzejem Chyrą.