O momencie, gdy dobre i piękne staje się okrutne

Relacja ze spotkania z Kubą Czekajem, jurorem 12. Offeliady.

 

W filmografii Kuby Czekaja znalazło się miejsce i na surrealistyczny, wręcz psychodeliczny „Baby Bump” i na onirycznego „Królewicza Olch” – które żadnego widza nie pozostawiają obojętnym – i na bardziej konwencjonalne pod względem formy, lecz wyraziste krótkie metraże, jak „Ciemnego pokoju nie trzeba się bać”. Film „Twist & Blood”, jeśli chodzi o sposób opowiadania, sytuuje się zdecydowanie bliżej tych ostatnich. Jednak już tutaj główny bohater wchodzi w wiek dorastania, utraty niewinności, który eksploatują później pełnometrażowe obrazy reżysera.

„Twist & Blood” podejmuje tematykę samookaleczeń i zaburzeń odżywiania, o których rzadziej mówi się w odniesieniu do chłopców, pokazuje też prześladowanie wśród rówieśników, oszczędnie, w kilku scenach i zdawkowych wymianach zdań pokazuje rozpadającą się rodzinę głównego bohatera, jedenastonastolatka znanego jedynie jako Brzucho.

 

fot. Anna Farman

 

W trakcie towarzyszącego projekcji spotkania Kuba Czekaj zaznaczył, że każdy film, nawet studencka wprawka, jest zapisem drogi filmowca i że nie robi rachunku sumienia, oglądając swoją starszą twórczość z obecnej perspektywy. W rozmowie z Pawłem Bąkowskim – który poprzez postawy bohaterów oraz strach towarzyszący dorastaniu i dzieci, i rodziców przywołał skojarzenie z „Dzieciakami” Larry’ego Clarka – twórca przyznał, że interesuje go moment graniczny, „gdy to, co dobre i piękne, staje się okrutne”. Sporo miejsca podczas spotkania zajęła rozmowa o pracy z młodymi aktorami. Kuba Czekaj za każdym razem rozmawia z odtwórcami ról, aby wiedzieli, co grają i po co, objaśnia poszczególne sceny.

– Praca z aktorem, także dziecięcym, wymaga zaufania – podkreślił.

Jak się okazało, w przypadku „Baby Bump” nie było to tak trudne, jak mogłoby się wydawać. Grający główną rolę Kacper Olszewski sam potrafił nazwać rzeczy po imieniu i doskonale rozumiał, o co w obrazie fizycznego dorastania chodzi.

 

fot. Anna Farman

 

– Najpierw starałem się rozpoznać, co Kacper wie o tych sprawach, czy go to dotyka czy nie – opowiadał reżyser. – Jest jeszcze jedna kwestia ułatwiająca sprawę: ten film jest zlepiony z kontekstów. Aktorzy grają nie obok, ale naprzeciwko siebie, co w praktyce oznacza granie z kamerą. – Przyznał też, że ma także dużo szczęścia do rodziców młodych aktorów.

A kiedy kolejny film? Zatytułowany ma być „Sorry, Polsko” i opowiadać tym razem o dorosłym pokoleniu.

– Dużo czasu poświęciłem swoim dziecięcym bohaterom, każdy z nich był trochę starszy – mówił Kuba Czekaj – I ja też z nimi dorosłem.

Co do terminu jednak, jak żartował, nazwisko zobowiązuje, będzie więc trzeba na ten obraz jeszcze nieco poczekać.

 

Iza Budzyńska

 

Filmy Kuby Czekaja okiem młodego widza

 

Przemyśleniami dzieli się Michał Filipiak, jeden z widzów projekcji i spotkania. O wrażenia pytała Aleksandra Klaś.

 

 

Jest dla mnie wybitnym twórcą i niesamowitą osobą, dzięki której polskie kino wraca do dawnej świetności. Chociaż nie do końca. Wprowadza też coś zupełnie nowego, czego w polskim kinie jeszcze nie było. Generalnie trudno o reżyserów, którzy robiliby coś podobnego.

W jego filmach zwraca uwagę wyjątkowe spojrzenie na świat, z którym, szczerze mówiąc, jeszcze nigdy się nie spotkałem. Ciężko powiedzieć, czy jest to jeszcze ta młodzieńcza ekscytacja światem, czy świadomość tego, jak on wygląda realnie.

Dużą uwagę zwracam także na efekty audiowizualne, z naciskiem na wizualne, które potęgują doznania. Ale myślę, że mimo wszystko fabuła jest tu czymś, nad czym warto się zastanowić.

 

fot. Anna Farman