Ona – nadwrażliwa, wycofana i dobra. On – nieczuły, niemiły i szorstki. Przeciwieństwa połączone przez los, które tylko fizycznie są razem, bo mentalnie to całkiem różne światy. Mowa oczywiście o głównych bohaterach „La strady” – wybitnego dzieła Federico Felliniego, które można było obejrzeć podczas kolejnego spotkania Dyskusyjnego Klubu Filmowego Offeliada.
DKF Offeliada im. Andrzeja Ciążyńskiego nie zwalnia tempa i co miesiąc proponuje swym odbiorcom odmienny seans. Był już dramatyczny dokument z walczącej Ukrainy, czyli „20 dni w Mariupolu” Mstyslava Chernova, była polska i równie ważka „Pętla” Wojciecha Jerzego Hasa z genialnym Gustawem Holoubkiem w roli głównej, a teraz przyszła pora na poruszające dzieło Felliniego w postaci „La strady”.
Co ciekawe, film pokazany 27 czerwca w Miejskim Ośrodku Kultury, był pomysłem jednej z widzek, bo też formuła gnieźnieńskiego DKF zakłada, że osoby z publiczności, mogą mieć wpływ na prezentowany repertuar, o ile tylko obraz miał polską dystrybucję. Poza tym nie zabrakło oczywiście prelekcji przed i dyskusji po filmie, które są podstawą takiej inicjatywy.
Tę pierwszą wygłosił prezes Stowarzyszenia Offeliada, które prowadzi DKF, czyli Piotr Wiśniewski, będący prywatnie miłośnikiem kina włoskiego mistrza. Było więc o ważnych motywach w życiu Felliniego, czyli dorastaniu w miasteczku Rimini, ciągle nieobecnym w domu ojcu, który był komiwojażerem, fascynacji sztuką cyrkową czy talencie plastycznym, które miały wpływ na jego późniejszą twórczość.
Ta ostatnia zaś rozpoczęła się od współpracy z Roberto Rosselinim przy jego filmie „Rzym, miasto otwarte”, który dziś uznawany jest za klasykę i początek włoskiego neorealizmu. I choć pierwsze filmy Felliniego też mają jeszcze neorealistyczny rys, to reżyser bardzo szybko wypracowuje swój własny, widowiskowy i artystyczny styl, gdzie nie brakuje pogłębionego spojrzenia na bohaterów.
Obrazem, dzięki któremu staje się rozpoznawalny są „Wałkonie” z 1953 roku za które otrzymuje Srebrnego Lwa na Międzynarodowym Festiwalu w Wenecji, zaś „La strada” daje mu nie tylko Srebrnego Lwa, ale też Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny i pomaga „przebić jego własny sufit”. Bo dalej będą już takie dzieła jak „Słodkie życie”, „Osiem i pół” czy „Giulietta i duchy”.
Rozmowa po filmie, dotyczyła głównie jego tematyki, w tym relacji głównych bohaterów, czyli brutalnego i nieczułego siłacza cyrkowego Zampano oraz pomagającej mu w występach, nadwrażliwej i dobrej Gelsominy. Bohaterowie kreowani przez meksykańsko-amerykańskiego aktora Anthonego Quinna i Włoszkę Giuliettę Masinę, prywatnie żonę Felliniego – skłoniły zaś publiczność także do refleksji nad zmianami w kinie, atrakcyjności samego obrazu czy aktualności innych filmów Felliniego.